czwartek, 6 października 2016

Dzisiaj zapraszam do lektury mojego artykułu "Przyroda i my", który został opublikowany w październikowym numerze miesięcznika "Brać łowiecka".

Przyroda i my


Marzy nam się taki świat, w którym pomiędzy człowiekiem a otaczającą go przyrodą będzie panowała idealna równowaga. Niestety, zdajemy sobie sprawę, że było to możliwe tylko w epoce kamienia łupanego. Dzisiaj człowiek, chociaż w swojej istocie nadal tak niedoskonały, jest pierwszym po Bogu kreatorem środowiska przyrodniczego, w którym żyje.

Przez wiele tysiącleci ludzie, metodą prób i błędów, zdobywali doświadczenie, uczyli się jak korzystać z przyrody w taki sposób, żeby zachować jej dziedzictwo dla następnych pokoleń. Wydaje się, że mamy już w tej dziedzinie pewną uniwersalną wiedzę. Nadal jednak toczy się dyskusja i ścierają się poglądy. Więcej, ochrona przyrody stała się elementem polityki międzynarodowej wielu państw i zrzeszających je organizacji. Myślę, że to dobrze wróży na przyszłość, pod warunkiem, że interesy poszczególnych mocarstw i grup społecznych nie wezmą góry nad zdrowym rozsądkiem. Bo bywa też i tak, że rządy bogatych państw, pod pretekstem ochrony przyrody – weźmy chociażby taki pakiet klimatyczny, w którym będzie można kupować i sprzedawać prawa do emisji gazów cieplarnianych - usiłują narzucić swoją wolę państwom mniejszym albo biedniejszym, po to tylko żeby je jeszcze bardziej uzależnić od siebie, sparaliżować, a później przejąć i wykorzystać uśpiony w nich potencjał gospodarczy...
W ostatnim okresie czasu całą Polską wstrząsnęła wieść o usychających lasach Puszczy Białowieskiej i stanowisku Unii Europejskiej, która sprzeciwia się wycięciu i usunięciu zaatakowanych przez szkodnika drzew. Dziwne to, gdyż w zachodnich, bogatych krajach nie pozwala się na żadne tego typu marnotrawstwo. W lasach wykorzystuje się wszystko, co się da po to, aby ludziom żyło się lepiej i dostatniej. U nas natomiast, wbrew trzeźwemu rozsądkowi, chore drzewa, dla zasady, mają w naturalny sposób usychać i gnić, chyba tylko po to, aby atakujący je kornik drukarz mógł się rozmnażać ponad miarę i niszczyć coraz to nowe tereny puszczy...
Na Podkarpaciu natomiast, za sprawą ekologów, odżyła, trwająca już od 1991r., dyskusja na temat potrzeby i celowości utworzenia Turnickiego Parku Narodowego. Sytuacja jest zaogniona: Po jednej stronie stoją bardzo agresywnie działający ekolodzy, którzy uważają, że wszystko wiedzą najlepiej i nie oglądając się na los miejscowych ludzi, gdyż są to przeważnie ludzie obcy, dążą do wymuszenia decyzji o utworzeniu parku.
Przewiduje się, że park miałby objąć i wyłączyć z produkcji leśnej i gospodarki łowieckiej obszar o powierzchni około trzydziestu tysięcy hektarów położonych na terenie gmin: Bircza, Fredropol i Ustrzyki Dolne, co stanowi niemal całego Nadleśnictwa Bircza. Jego granica ma przebiegać od granicy państwa z Ukrainą koło Kalwarii Pacławskiej, a następnie, brzegiem lasu, przez kilkanaście wsi, w tym Birczę, aż do granicy państwa na południe od Krościenka. Spowoduje to, że w jego wnętrzu znajdzie się Arłamów, Trójca, Grąziowa i Kwaszenia, a wiele innych gęsto zaludnionych wsi, poza tymi przez które będzie przebiegać granica, ze wszystkimi związanymi z tym obostrzeniami, obejmie otulina ochronna parku.
Sprzeciwia się temu miejscowa społeczność. Ludzie obawiają się, że utworzenie parku pozbawi ich dochodów, które czerpią głównie z prac leśnych, przerobu i transportu drewna. Tego samego zdania są władze samorządowe gmin Bircza, Fredropol i Ustrzyki Dolne, które mają w tej sprawie decydujący głos i nie zgadzają się na utworzenie parku. Uważają bowiem, że zepchnęłoby to miejscową ludność na skraj ubóstwa. A brak perspektyw na jakikolwiek rozwój, gdyż nie proponuje się nic w zamian, spowoduje, że gminy te będą się wyludniać. Natomiast turystyka, którą ludziom próbuje się mamić oczy, nie zastąpi utraconych dochodów. Na tym samym stanowisku, co samorządowcy stoją leśnicy i myśliwi.
Nadleśniczy Nadleśnictwa Bircza, Pan Zbigniew Kopczak, z którym rozmawiałem, jako przedstawiciel „Łowca Galicyjskiego” poinformował mnie, że na same prace leśne Nadleśnictwo Bircza wydaje rocznie dwanaście milionów złotych. Pieniądze te trafiają do rąk miejscowej ludności i stanowią podstawowe źródło utrzymania wielu rodzin. Ponadto w okolicy działa i daje pracę wiele zakładów drzewnych i transportowych. A pieniądze płynące z tych źródeł pobudzają handel i usługi, także w okolicznych miastach, gdzie są w sporej części wydawane.
Utworzenie parku spowoduje upadek zakładów leśnych, tartaków i firm transportowych, gdyż roboty leśne zostaną ograniczone do minimum. Wiele rodzin utraci dochody, co z kolei pociągnie za sobą kłopoty w handlu i usługach. Uszczuplą się także dochody skarbu państwa. Drewno, zamiast być wykorzystywane, będzie gniło w lesie, a z budżetu trzeba będzie wydawać pieniądze na utworzenie i utrzymanie parku oraz na pomoc ludziom pozbawionym możliwości zarobkowania.
Wielu mieszkańców Podkarpacia, a trudno nie przyznać im racji, uważa, że pozarządowe organizacje ekologiczne, dążąc do tworzenia nowych parków, nie działają całkiem bezinteresownie.
Także i ja nie jestem przeciwnikiem ochrony przyrody. Jako zwyczajnemu mieszkańcowi Birczy – tak się złożyło, że nie poluję i nie czerpię dochodów z lasu – zależy mi, aby w mojej okolicy natura nie ulegała degradacji i została zachowana dla przyszłych pokoleń. Nie mogę jednak stać z boku i udawać, że nic mnie to nie obchodzi, gdy ekolodzy próbują zmusić miejscową ludność do zaakceptowania czegoś, co jest dla niej niekorzystne. Bo – moim zdaniem – człowiek – tubylec jest najważniejszym elementem przyrody, który przede wszystkim (wzorem wielu zachodnich, bogatych państw) należy chronić i dbać o jego dobro. A dzisiaj na Podkarpaciu, a szczególnie w rejonie wymienionych wyżej gmin, każde utracone miejsce pracy, to nieszczęście dla kolejnej rodziny. Dlatego uważam, że przyrodę należy chronić, ale mądrze i nie podejmować w tej dziedzinie pochopnych decyzji. Tym bardziej, że wielu ekspertów uważa, że tworzenie Turnickiego Parku Narodowego nie jest dobrym pomysłem, bo park nie zawsze jest najlepszą i najkorzystniejszą dla społeczeństwa formą ochrony przyrody; że są także inne, równie skuteczne, wystarczające – już wprowadzone na omawianym terenie – formy ochrony dziedzictwa przyrodniczego, które jednocześnie pozwalają człowiekowi korzystać z bogactwa narodowego, jakim jest las.
O tym, że przyroda na Pogórzu Przemyskim, a szczególnie w Nadleśnictwie Bircza ma się dobrze niech świadczy fragment wiersza, który kiedyś napisałem:

Moje pogórze

Na pogórzu słońce świeci,
Zdrowe są tam wszystkie dzieci.
Słońce świeci, sowa gada,
Bajki wnukom opowiada.

Że przyroda nieskończona
W krajobrazie nieskażona.
A do tego wody czyste,
To jest, szkraby, oczywiste!

Czy to potok, czy sadzawka
Wszędzie traszka i pijawka.
A na łąkach, mówią gile,

Konik polny i motyle...

1 komentarz:

  1. bardzo inteligentny tekst,zawiera dużo trafnych spostrzeżeń,dający do myślenia tylko ten "wierszyk"...

    OdpowiedzUsuń