Przyroda i my
Marzy nam się taki świat, w którym pomiędzy człowiekiem a
otaczającą go przyrodą będzie panowała idealna równowaga.
Niestety, zdajemy sobie sprawę, że było to możliwe tylko w epoce
kamienia łupanego. Dzisiaj człowiek, chociaż w swojej istocie
nadal tak niedoskonały, jest pierwszym po Bogu kreatorem środowiska
przyrodniczego, w którym żyje.
Przez
wiele tysiącleci ludzie, metodą prób i błędów, zdobywali
doświadczenie, uczyli się jak korzystać z przyrody w taki sposób,
żeby zachować jej dziedzictwo dla następnych pokoleń. Wydaje się,
że mamy już w tej dziedzinie pewną uniwersalną wiedzę. Nadal
jednak toczy się dyskusja i ścierają się poglądy. Więcej,
ochrona przyrody stała się elementem polityki międzynarodowej
wielu państw i zrzeszających je organizacji. Myślę, że to dobrze
wróży na przyszłość, pod warunkiem, że interesy poszczególnych
mocarstw i grup społecznych nie wezmą góry nad zdrowym rozsądkiem.
Bo bywa też i tak, że rządy bogatych państw, pod pretekstem
ochrony przyrody – weźmy chociażby taki pakiet klimatyczny, w
którym będzie można kupować i sprzedawać prawa do emisji gazów
cieplarnianych - usiłują narzucić swoją wolę państwom mniejszym
albo biedniejszym, po to tylko żeby je jeszcze bardziej uzależnić
od siebie, sparaliżować, a później przejąć i wykorzystać
uśpiony w nich potencjał gospodarczy...
W ostatnim okresie czasu całą Polską wstrząsnęła wieść o
usychających lasach Puszczy Białowieskiej i stanowisku Unii
Europejskiej, która sprzeciwia się wycięciu i usunięciu
zaatakowanych przez szkodnika drzew. Dziwne to, gdyż w zachodnich,
bogatych krajach nie pozwala się na żadne tego typu marnotrawstwo.
W lasach wykorzystuje się wszystko, co się da po to, aby ludziom
żyło się lepiej i dostatniej. U nas natomiast, wbrew trzeźwemu
rozsądkowi, chore drzewa, dla zasady, mają w naturalny sposób
usychać i gnić, chyba tylko po to, aby atakujący je kornik drukarz
mógł się rozmnażać ponad miarę i niszczyć coraz to nowe tereny
puszczy...
Na Podkarpaciu natomiast, za sprawą ekologów, odżyła, trwająca
już od 1991r., dyskusja na temat potrzeby i celowości utworzenia
Turnickiego Parku Narodowego. Sytuacja jest zaogniona: Po jednej
stronie stoją bardzo agresywnie działający ekolodzy, którzy
uważają, że wszystko wiedzą najlepiej i nie oglądając się na
los miejscowych ludzi, gdyż są to przeważnie ludzie obcy, dążą
do wymuszenia decyzji o utworzeniu parku.
Przewiduje się, że park miałby objąć i wyłączyć z produkcji
leśnej i gospodarki łowieckiej obszar o powierzchni około
trzydziestu tysięcy hektarów położonych na terenie gmin: Bircza,
Fredropol i Ustrzyki Dolne, co stanowi niemal całego Nadleśnictwa
Bircza. Jego granica ma przebiegać od granicy państwa z Ukrainą
koło Kalwarii Pacławskiej, a następnie, brzegiem lasu, przez
kilkanaście wsi, w tym Birczę, aż do granicy państwa na południe
od Krościenka. Spowoduje to, że w jego wnętrzu znajdzie się
Arłamów, Trójca, Grąziowa i Kwaszenia, a wiele innych gęsto
zaludnionych wsi, poza tymi przez które będzie przebiegać granica,
ze wszystkimi związanymi z tym obostrzeniami, obejmie otulina
ochronna parku.
Sprzeciwia się temu miejscowa społeczność. Ludzie obawiają się,
że utworzenie parku pozbawi ich dochodów, które czerpią głównie
z prac leśnych, przerobu i transportu drewna. Tego samego zdania są
władze samorządowe gmin Bircza, Fredropol i Ustrzyki Dolne, które
mają w tej sprawie decydujący głos i nie zgadzają się na
utworzenie parku. Uważają bowiem, że zepchnęłoby to miejscową
ludność na skraj ubóstwa. A brak perspektyw na jakikolwiek rozwój,
gdyż nie proponuje się nic w zamian, spowoduje, że gminy te będą
się wyludniać. Natomiast turystyka, którą ludziom próbuje się
mamić oczy, nie zastąpi utraconych dochodów. Na tym samym
stanowisku, co samorządowcy stoją leśnicy i myśliwi.
Nadleśniczy Nadleśnictwa Bircza, Pan Zbigniew Kopczak, z którym
rozmawiałem, jako przedstawiciel „Łowca Galicyjskiego”
poinformował mnie, że na same prace leśne Nadleśnictwo Bircza
wydaje rocznie dwanaście milionów złotych. Pieniądze te trafiają
do rąk miejscowej ludności i stanowią podstawowe źródło
utrzymania wielu rodzin. Ponadto w okolicy działa i daje pracę
wiele zakładów drzewnych i transportowych. A pieniądze płynące z
tych źródeł pobudzają handel i usługi, także w okolicznych
miastach, gdzie są w sporej części wydawane.
Utworzenie parku spowoduje upadek zakładów leśnych, tartaków i
firm transportowych, gdyż roboty leśne zostaną ograniczone do
minimum. Wiele rodzin utraci dochody, co z kolei pociągnie za sobą
kłopoty w handlu i usługach. Uszczuplą się także dochody skarbu
państwa. Drewno, zamiast być wykorzystywane, będzie gniło w
lesie, a z budżetu trzeba będzie wydawać pieniądze na utworzenie
i utrzymanie parku oraz na pomoc ludziom pozbawionym możliwości
zarobkowania.
Wielu mieszkańców Podkarpacia, a trudno nie przyznać im racji,
uważa, że pozarządowe organizacje ekologiczne, dążąc do
tworzenia nowych parków, nie działają całkiem bezinteresownie.
Także i ja nie jestem przeciwnikiem ochrony przyrody. Jako
zwyczajnemu mieszkańcowi Birczy – tak się złożyło, że nie
poluję i nie czerpię dochodów z lasu – zależy mi, aby w mojej
okolicy natura nie ulegała degradacji i została zachowana dla
przyszłych pokoleń. Nie mogę jednak stać z boku i udawać, że
nic mnie to nie obchodzi, gdy ekolodzy próbują zmusić miejscową
ludność do zaakceptowania czegoś, co jest dla niej niekorzystne.
Bo – moim zdaniem – człowiek – tubylec jest najważniejszym
elementem przyrody, który przede wszystkim (wzorem wielu zachodnich,
bogatych państw) należy chronić i dbać o jego dobro. A dzisiaj na
Podkarpaciu, a szczególnie w rejonie wymienionych wyżej gmin, każde
utracone miejsce pracy, to nieszczęście dla kolejnej rodziny.
Dlatego uważam, że przyrodę należy chronić, ale mądrze i nie
podejmować w tej dziedzinie pochopnych decyzji. Tym bardziej, że
wielu ekspertów uważa, że tworzenie Turnickiego Parku Narodowego
nie jest dobrym pomysłem, bo park nie zawsze jest najlepszą i
najkorzystniejszą dla społeczeństwa formą ochrony przyrody; że
są także inne, równie skuteczne, wystarczające – już
wprowadzone na omawianym terenie – formy ochrony dziedzictwa
przyrodniczego, które jednocześnie pozwalają człowiekowi
korzystać z bogactwa narodowego, jakim jest las.
O tym, że przyroda na Pogórzu Przemyskim, a szczególnie w
Nadleśnictwie Bircza ma się dobrze niech świadczy fragment
wiersza, który kiedyś napisałem:
Moje pogórze
Na pogórzu słońce świeci,
Zdrowe są tam wszystkie dzieci.
Słońce świeci, sowa gada,
Bajki wnukom opowiada.
Że przyroda nieskończona
W krajobrazie nieskażona.
A do tego wody czyste,
To jest, szkraby, oczywiste!
Czy to potok, czy sadzawka
Wszędzie traszka i pijawka.
A na łąkach, mówią gile,
Konik polny i motyle...
bardzo inteligentny tekst,zawiera dużo trafnych spostrzeżeń,dający do myślenia tylko ten "wierszyk"...
OdpowiedzUsuń