Chrońmy przyrodę, ale
mądrze!
W
ostatnim czasie, za sprawą ekologów z organizacji pozarządowych,
na terenie Podkarpacia odżyła dyskusja na temat celowości
utworzenia Turnickiego Parku Narodowego. Park ten swoim zasięgiem
miałby objąć niemal całe Nadleśnictwo Bircza, posiadające swoje
lasy na terenie trzech gmin: Birczy, Fredropola i Ustrzyk Dolnych, i
wyłączyć z produkcji leśnej oraz gospodarki łowieckiej obszar o
powierzchni około trzydziestu tysięcy hektarów. Proponowana
granica parku
miałaby przebiegać od granicy państwa z Ukrainą
koło Kalwarii Pacławskiej i brzegiem lasu poprzez Leszczyny,
Makowę, Rybotycze, Posadę Rybotycką, Łodzinkę Dolną, Wolę
Korzeniecka, Birczę, Leszczawę Dolną , Leszczawę Górną,
Trzcianiec, Wojtkowę, Jureczkowę, aż do granicy państwa po
północnej stronie Krościenka. Tym samym w jego obrębie znalazłby
się Arłamów wraz z Trójcą, Grąziową i Kwaszeniną, a wiele
innych gęsto zaludnionych wsi (oprócz tych, przez które ma
przebiegać granica), ze wszystkimi związanymi z tym ograniczeniami,
objęłaby otulina ochronna parku, która może sięgać od jednego
do pięciu kilometrów od jego granicy.
Batalia o utworzenie Turnickiego Parku Narodowego trwa już od 1991
roku. Zainicjowali ją naukowcy i ekolodzy z organizacji
pozarządowych, a obecnie szczególnie mocno do jej realizacji dąży
Fundacja Dziedzictwa Przyrodniczego z Leszczawy Dolnej, którą
wspomagają organizacje ekologiczne z innych terenów. Przeważnie są
to ludzie obcy, którzy nie przejmują się losem tutejszej
społeczności. Po przeciwnej stronie stoi miejscowa ludność,
czerpiąca swoje dochody głównie z prac leśnych i przerobu drewna.
Władze samorządowe gmin Bircza i Fredropol i Ustrzyk Dolnych, które
mają w tej sprawie decydujący głos, nie zgadzają się na
utworzenie parku, gdyż obawiają się, że spowoduje to zubożenie i
degradację miejscowej społeczności i brak perspektyw na
jakikolwiek rozwój, tym bardziej, że ludziom nie proponuje się nic
w zamian. Natomiast przewidywane dochody z turystyki i agroturystyki
nie będą w stanie tego zrekompensować. Z turystyki mogą żyć
tylko nieliczni i to na niezbyt wysokim poziomie. Tego samego zdania,
co samorządy są leśnicy i organizacje myśliwskie.
Aby nie być gołosłownym, w rozmowie z Nadleśniczym Nadleśnictwa
Bircza, Panem Zbigniewem Kopczakiem dowiedziałem się, że
Nadleśnictwo Bircza, tylko na prace leśne, wydaje około 12
milionów złotych rocznie. Jest to ogromna suma pieniędzy, która
trafia do rąk miejscowej ludności i stanowi podstawę jej bytu.
Ponadto w okolicy działa wiele, dających pracę, tartaków i firm
związanych z przerobem i transportem drewna. Dzięki pieniądzom
płynącym z lasu rozwija się handel i usługi. Spora ich część
wydawana jest w miastach powiatowych i wpływa pozytywnie na ich
rozwój.
W przypadku utworzenia parku praca w lesie zostanie ograniczona do
minimum, upadną zakłady leśne, tartaki i firmy transportowe, a tym
samym wiele osób straci pracę i dochody. Poważnie uszczuplą się
także przychody skarbu państwa, gdyż drewno zamiast być
wykorzystywane, będzie gniło w lesie, a trzeba będzie ponosić
koszty związane z utworzeniem i utrzymaniem parku.
Zdaniem żyjących tu ludzi, z którymi trudno się nie zgodzić, nie
jest tajemnicą, że pozarządowe organizacje ekologiczne dążąc do
tworzenia nowych parków, nie działają całkiem bezinteresownie.
Ton artykułu mógłby sugerować, że jestem przeciwnikiem ochrony
przyrody. Nic bardziej mylnego. Jestem zwyczajnym mieszkańcem Birczy
i zależy mi, aby natura w mojej okolicy nie ulegała degradacji i
została zachowana dla następnych pokoleń. Tak się też złożyło,
że nie poluję i nie czerpię dochodów z lasu; mógłbym więc nie
interesować się tematem. Nie mogę jednak udawać, że nic się nie
dzieje, gdy ekolodzy próbują zmusić miejscowe społeczeństwo do
zaakceptowania czegoś, co, moim zdaniem , jest dla niego szkodliwe.
Bo czyż człowiek - tubylec nie jest najważniejszym elementem
przyrody, który przede wszystkim należy chronić i dbać o jego
dobro. A dzisiaj na Podkarpaciu, a szczególnie w okolicy Birczy,
Fredropola i Ustrzyk Dolnych, każde utracone miejsce pracy, to
nieszczęście – tragedia dla kolejnej rodziny. Dlatego stoję na
stanowisku: „Chrońmy przyrodę, ale mądrze!” I zgadzam się z
tymi, którzy uważają, że - jak pokazuje doświadczenie – park
nie zawsze jest najlepszą formą ochrony. Są także inne, równie
skuteczne, wystarczające i już wprowadzone na omawianym terenie
formy i sposoby ochrony dziedzictwa przyrodniczego, które
jednocześnie pozwalają człowiekowi korzystać z bogactwa
narodowego, jakim zawsze był i jest las. Najlepiej świadczy o tym
dobry stan tutejszych lasów i wielka ilość osobliwości
przyrodniczych w nim zachowanych.
Dzisiaj zaledwie dotknąłem tematu, omawiając aspekt gospodarczy,
przemawiający za tym, że tworzenie Turnickiego Parku Narodowego nie
jest dobrym pomysłem. Ale są także inne. W tym najważniejszy –
przyrodniczy, który postaram się rozwinąć w następnym
felietonie.
Wiesław Hop
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz