poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Dzisiaj zamieszczam mój artykuł, który został opublikowany w ostatnim numerze kwartalnika "Łowiec Galicyjski".

Chrońmy przyrodę, ale mądrze!


W ostatnim czasie, za sprawą ekologów z organizacji pozarządowych, na terenie Podkarpacia odżyła dyskusja na temat celowości utworzenia Turnickiego Parku Narodowego. Park ten swoim zasięgiem miałby objąć niemal całe Nadleśnictwo Bircza, posiadające swoje lasy na terenie trzech gmin: Birczy, Fredropola i Ustrzyk Dolnych, i wyłączyć z produkcji leśnej oraz gospodarki łowieckiej obszar o powierzchni około trzydziestu tysięcy hektarów. Proponowana granica parku
miałaby przebiegać od granicy państwa z Ukrainą koło Kalwarii Pacławskiej i brzegiem lasu poprzez Leszczyny, Makowę, Rybotycze, Posadę Rybotycką, Łodzinkę Dolną, Wolę Korzeniecka, Birczę, Leszczawę Dolną , Leszczawę Górną, Trzcianiec, Wojtkowę, Jureczkowę, aż do granicy państwa po północnej stronie Krościenka. Tym samym w jego obrębie znalazłby się Arłamów wraz z Trójcą, Grąziową i Kwaszeniną, a wiele innych gęsto zaludnionych wsi (oprócz tych, przez które ma przebiegać granica), ze wszystkimi związanymi z tym ograniczeniami, objęłaby otulina ochronna parku, która może sięgać od jednego do pięciu kilometrów od jego granicy.
Batalia o utworzenie Turnickiego Parku Narodowego trwa już od 1991 roku. Zainicjowali ją naukowcy i ekolodzy z organizacji pozarządowych, a obecnie szczególnie mocno do jej realizacji dąży Fundacja Dziedzictwa Przyrodniczego z Leszczawy Dolnej, którą wspomagają organizacje ekologiczne z innych terenów. Przeważnie są to ludzie obcy, którzy nie przejmują się losem tutejszej społeczności. Po przeciwnej stronie stoi miejscowa ludność, czerpiąca swoje dochody głównie z prac leśnych i przerobu drewna. Władze samorządowe gmin Bircza i Fredropol i Ustrzyk Dolnych, które mają w tej sprawie decydujący głos, nie zgadzają się na utworzenie parku, gdyż obawiają się, że spowoduje to zubożenie i degradację miejscowej społeczności i brak perspektyw na jakikolwiek rozwój, tym bardziej, że ludziom nie proponuje się nic w zamian. Natomiast przewidywane dochody z turystyki i agroturystyki nie będą w stanie tego zrekompensować. Z turystyki mogą żyć tylko nieliczni i to na niezbyt wysokim poziomie. Tego samego zdania, co samorządy są leśnicy i organizacje myśliwskie.
Aby nie być gołosłownym, w rozmowie z Nadleśniczym Nadleśnictwa Bircza, Panem Zbigniewem Kopczakiem dowiedziałem się, że Nadleśnictwo Bircza, tylko na prace leśne, wydaje około 12 milionów złotych rocznie. Jest to ogromna suma pieniędzy, która trafia do rąk miejscowej ludności i stanowi podstawę jej bytu. Ponadto w okolicy działa wiele, dających pracę, tartaków i firm związanych z przerobem i transportem drewna. Dzięki pieniądzom płynącym z lasu rozwija się handel i usługi. Spora ich część wydawana jest w miastach powiatowych i wpływa pozytywnie na ich rozwój.
W przypadku utworzenia parku praca w lesie zostanie ograniczona do minimum, upadną zakłady leśne, tartaki i firmy transportowe, a tym samym wiele osób straci pracę i dochody. Poważnie uszczuplą się także przychody skarbu państwa, gdyż drewno zamiast być wykorzystywane, będzie gniło w lesie, a trzeba będzie ponosić koszty związane z utworzeniem i utrzymaniem parku.
Zdaniem żyjących tu ludzi, z którymi trudno się nie zgodzić, nie jest tajemnicą, że pozarządowe organizacje ekologiczne dążąc do tworzenia nowych parków, nie działają całkiem bezinteresownie.
Ton artykułu mógłby sugerować, że jestem przeciwnikiem ochrony przyrody. Nic bardziej mylnego. Jestem zwyczajnym mieszkańcem Birczy i zależy mi, aby natura w mojej okolicy nie ulegała degradacji i została zachowana dla następnych pokoleń. Tak się też złożyło, że nie poluję i nie czerpię dochodów z lasu; mógłbym więc nie interesować się tematem. Nie mogę jednak udawać, że nic się nie dzieje, gdy ekolodzy próbują zmusić miejscowe społeczeństwo do zaakceptowania czegoś, co, moim zdaniem , jest dla niego szkodliwe. Bo czyż człowiek - tubylec nie jest najważniejszym elementem przyrody, który przede wszystkim należy chronić i dbać o jego dobro. A dzisiaj na Podkarpaciu, a szczególnie w okolicy Birczy, Fredropola i Ustrzyk Dolnych, każde utracone miejsce pracy, to nieszczęście – tragedia dla kolejnej rodziny. Dlatego stoję na stanowisku: „Chrońmy przyrodę, ale mądrze!” I zgadzam się z tymi, którzy uważają, że - jak pokazuje doświadczenie – park nie zawsze jest najlepszą formą ochrony. Są także inne, równie skuteczne, wystarczające i już wprowadzone na omawianym terenie formy i sposoby ochrony dziedzictwa przyrodniczego, które jednocześnie pozwalają człowiekowi korzystać z bogactwa narodowego, jakim zawsze był i jest las. Najlepiej świadczy o tym dobry stan tutejszych lasów i wielka ilość osobliwości przyrodniczych w nim zachowanych.
Dzisiaj zaledwie dotknąłem tematu, omawiając aspekt gospodarczy, przemawiający za tym, że tworzenie Turnickiego Parku Narodowego nie jest dobrym pomysłem. Ale są także inne. W tym najważniejszy – przyrodniczy, który postaram się rozwinąć w następnym felietonie.


Wiesław Hop   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz