Inteligentny facet
Pewien młody i rdzenny mieszkaniec Birczy, a swoją drogą wytrwały
i straszny hulaka, w niedzielne popołudnie wytoczył się z baru
„Miś” z zamiarem opróżnienia wypełnionego po brzegi piwem
pęcherza. Z daleka widać było, że nie chciał się zbytnio
oddalać od wodopoju, więc – trzymając się drżącą ręką za
rozporek – niecierpliwie zdążał za róg knajpy. W tej właśnie
chwili zauważył idącego ulicą mężczyznę.
- Jaki ciul wodę mąci w moim basenie? – pomyślał zadziornie,
ale zdusił w sobie złość, po czym zrobił dwa niepewne kroki w
kierunku intruza i najuprzejmiej jak potrafił zapytał:
- Proszę pana, gdzie tu się można wysikać?
Poradziłem mu, aby w tym celu udał się do najbliższego lasu,
szlakiem turystycznym koloru czerwonego, w kierunku Kamiennej Górki.
Popatrzył na mnie groźnie spod oka i już myślałem, że trzaśnie
z liścia w łeb, bowiem jego biedne miękkie nóżki nie chciały go
nieść tak daleko, a koledzy czekali przy korycie, ale zapanował
nad emocjami.
- Kurna, nie pójdę tak daleko, ale dziękuję uprzejmie –
odpowiedział, po czym machnął ręką na pożegnanie i skierował
się za rosnącą pod oknem baru młodą jodełkę.
W następną niedzielę widziałem go w rynku. Chwiał się na
swoich, szeroko rozstawionych dla równowagi, zmęczonych nóżkach,
a z jego mokrych spodni, na asfalt i do butów, skapywał mocz albo
piwo, które się zmarnowało, gdyż nerki nie zdążyły go
przefiltrować.
Pomyślałem sobie, że biedaczysko nie spotkał nikogo, kto w porę
mógłby mu poradzić, gdzie ma się załatwić i sam rozwiązał
swój problem, sikając w spodnie.
Wiesław Hop
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz