Śmieciowe Eldorado
Co się dzieje z tymi śmieciami? Wiele osób na Podkarpaciu i w
całej Polsce, zarówno ze wsi, jak i z miasta, zadaje sobie dzisiaj
to pytanie. Dlaczego za ich odbiór (niezależnie od tego czy je
segregujemy, czy nie) płacimy tak drogo? A zapowiada się, że już
niedługo opłaty wzrosną o dwa, a nawet trzy razy tyle. I skąd
ludzie mają brać na to pieniądze?
Nie analizowałem problemu zbyt dogłębnie, ale z moich domowych
obserwacji posiadacza domu jednorodzinnego i „wytwórcy” śmieci
– a przyznacie Państwo, że z tej pozycji często widać
najlepiej
– problem leży w nieodpowiednich uregulowaniach prawnych,
indolencji urzędniczej, nadmiernym rozroście, pożerającej
wszystko, biurokracji, braku dobrej organizacji pracy,
monopolistycznej polityce zakładów, które żyją ze śmieci; w
przymusie płacenia za odbiór śmieci, według obowiązującej
stawki od człowieka, niezależnie od tego ile śmieci wytwarza. No i
chyba najbardziej z przeświadczenia (w tej czy innej formie
wpajanego przez wieki w nasz kod genetyczny) tkwiącego mocno w
umysłach decydentów odpowiedzialnych za gospodarkę śmieciową, że
wszelkie koszty związane ze wzrostem cen można, bez mrugnięcia
okiem, przerzucić na ludzi.
„Oni wszystko udźwigną. Muszą płacić, bo jak nie – to
poślemy im komornika!”
W takiej sytuacji niewiele już muszą od siebie wymagać. Już w
znanym nam wszystkim filmie „Janosik”, jest taka scena, w której
Waluś mówi do młodego Janosika, kiedy ten oberwał po głowie i
wylądował w lochu, za to, że stanął w obronie niesłusznie
smaganego batem pańszczyźnianego chłopa: „Prawo pana - chłopa
bić! Prawo chłopa – baty brać!”
Myślę, że podobną „filozofią” zaczynają się dzisiaj
kierować u nas ludzie odpowiedzialni za ogólnie pojęta gospodarkę
śmieciową.
Prawo pana (myślę tutaj o szeroko pojętej władzy ustawodawczej i
wykonawczej oraz zakładach odbierających i przetwarzających
śmieci) – podnosić ceny coraz wyżej! Prawo chłopa (czyli
wszystkich mieszkańców miast i wsi) – płacić bez szemrania!
Bo jak inaczej patrzeć na problem i nie obciążać nim wszystkich
„organizatorów” gospodarki śmieciowej, skoro słyszymy, że np.
koszt spalarni, to tylko 20-30% ogólnych kosztów odbioru śmieci.
To gdzie się podziewa reszta?
Jak tak dalej będzie, to już niedługo za odbiór śmieci będziemy
płacić więcej niż za prąd, wodę, czy ogrzewanie. Myślę, że
coś tu jest nie w porządku. Z prądu, wody i ciepła możemy
zrezygnować; nie ma przymusu, najwyżej nam odetną. A za śmieci,
niezależnie od tego ile ich wytwarzamy, musimy płacić ustalone,
coraz wyższe, stawki. I w tym jest pies pogrzebany. Skoro musimy, to
można nam przykręcać śrubę. I gdzie tu mowa o jakiejkolwiek
gospodarce rynkowej? Ochroną środowiska nie można wszystkiego
wytłumaczyć, przysłonić wszelkich nieprawidłowości i
niedociągnięć.
Już przed wojną w Ameryce – jeżeli ktoś czytał książki
świetnego pisarza Mario Puzo – wiadomo było, że w śmieciach są
ogromne pieniądze i ci, którzy mieli siłę, żeby się do tego
interesu dobić, zarabiali fortuny.
Pozostaje zadać nam sobie pytanie: Czy i u nas, na obecnym etapie
rozwoju, nie jest tak, że ci, którzy żyją ze śmieci, chcą
zarabiać kokosy, a my, obywatele, jesteśmy ich zakładnikami,
bezwolnymi owcami, które można strzyc i golić jednocześnie? Czy
nie należy w jakiś sposób odwrócić tego układu, żeby to oni
musieli zabiegać o nas, a nie my o nich? I czy za kilka, może
kilkanaście lat na światło dzienne nie wyjdą jakieś związane z
gospodarką śmieciową afery?
Może nie jest aż tak źle. Może to tylko moje czarnowidztwo, bo
zawsze dopatruję się przyczyn, szukam drugiego dna i pytam: kto na
tym zarabia? Ale pytania są słuszne. I przy kolejnych podwyżkach
zaczną sobie stawiać je wszyscy.
Mam jednak nadzieję, że sytuacja się unormuje i dojdzie do
jakiegoś rozwiązania, korzystnego dla zwykłych ludzi. A jeżeli
nie, to muszą w to wkroczyć „siły wyższe” (władze państwowe)
i uregulować problem. Bo takiego rodzaju „śmieciowe Eldorado”,
jakie nam się rysuje na horyzoncie niczemu dobremu nie będzie
służyć.
Wiesław Hop
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz