poniedziałek, 30 maja 2016

Może pamiętacie taką wesołą piosenkę, której refren (o ile dobrze pamiętam) brzmiał mniej więcej tak:
"...Lubię kiedy jest sobota
I skończona już robota.
Lubię śpiewać, lubię tańczyć
Lubię zapach pomarańczy..."
Dzisiaj mamy tylko poniedziałek, ale dzień jest tak cudowny - bezchmurne niebo,słońce świeci radośnie i pomimo, ze ledwie minęła dziewiąta, temperatura już przekroczyła 20 stopni - że chce się śpiewać, i tańczyć, i chce się czuć ten niepowtarzalny zapach rozgrzanych pomarańczy...
Ale na wieczór proponuję Wam lekturę mojego opowiadania kryminalnego "Złoty interes", które kiedyś było drukowane w "Detektywie".

ZŁOTY INTERES


Od kilku lat był wdowcem. Wyglądał na czterdzieści lat. Miał szczupłą sylwetkę, blond włosy
i bardzo łagodny wyraz twarzy. Jego żona, Mariola na krótko przed śmiercią miała romans, o którym nic nie wiedział. Ale gdzieś na dnie serca czuł, że zaczyna ją tracić. W końcu musiała przyjść ta chwila, bo zbyt długo żyła sama. Przebywał wtedy na kontrakcie w Ameryce. Pieniądze wysyłał do kraju na konto żony – okazywał jej w ten sposób pełne zaufanie – i miał nadzieję, że po powrocie rozpoczną nowe, wygodne życie.
Była nadal piękną kobietą, chociaż jej młodość już minęła. Powiesiła się we własnym mieszkaniu w pewną gorącą sobotnią noc na początku lata. Taką wersję przyjęła policja. Nie pozostawiła żadnego listu, tylko puste konto oszczędnościowe w banku dewizowym. Z biżuterii brakowało jedynie kunsztownego, diamentowego wisiorka, który podarował jej przed wyjazdem do Stanów.
Michał Deynaka nigdy nie uwierzył w samobójstwo żony. Było to nie w jej stylu. Na szczęście nie mieli dzieci. Po powrocie do kraju założył firmę budowlaną. Wynajął prywatnego dedektywa i czekał.
Miesiąc później otrzymał dużą kopertę zawierającą szczegółowy opis trybu życia Marioli w ostatnich miesiącach przed śmiercią., wykaz i adresy znajomych, oraz zdjęcie jej kochanka. Od tej pory sprawą zajął się sam.
Znał adres kochanka żony. Był nim Andrzej Winiarski, właściciel lombardu „Złoty Interes” w Warszawie. Po kilku miesiącach szczegółowo rozpracował jego plan dnia i brudne interesy, jakimi zajmował się pod przykrywką działalności handlowej. Wiedział z kim się spotyka, gdzie spędza wieczory i jakim jeździ samochodem.
Pewnego razu w kawiarni „Astra” poznał jego żonę, piękną naturalną blondynkę o intensywnie zielonych oczach. Na wysmukłej, drobnej szyi miała diamentowy wisiorek, taki sam jaki zginął z mieszkania Marioli.
Tego wieczoru Winiarski otrzymał ważny telefon. Musiał pilnie się z kimś spotkać. Deynaka korzystając z tego, że blondynka pozostała sama, poprosił ja do tańca. Dobrze tańczyła. Michała uderzyło jej podobieństwo do Marioli.
- Piękna, kosztowna rzecz – powiedział w tańcu, patrząc w stronę wisiorka.
- Tak – odrzekła blondynka. Uśmiechnęła Się. Otrzymałam go od męża w drugą rocznicę ślubu. Dzisiaj założyłam pierwszy raz.
Podziękował jej za taniec. Wiedział już wszystko. Winiarski odebrał mu żonę, wyłudził od niej pieniądze, a później ją zamordował. Teraz jeździł dużym reprezentacyjnym mercedesem za jego pieniądze, robił brudne interesy i nie miał przy tym żadnych skrupułów. Nie zasługiwał na to, aby żyć.
Po pewnym czasie do kawiarni wrócił Winiarski. Był zdenerwowany. Telefon okazał się fałszywy. Ktoś zrobił mu niezły kawał.
Miesiąc później na bazarze w Warszawie, od żołnierza wycofującej się z Polski Armii Radzieckiej, Deynaka kupił duży dziewięciomilimetrowy pistolet z tłumikiem. Szczegółowo zapoznał się z jego budową. W domu posiadał podobny pistolet „wiatrówkę”. Dobrze strzelał. Nie musiał trenować. Był gotowy.
W piątek ostatniego tygodnia września, dziesięć minut przed godziną zamknięcia, wykręcił z budki numer lombardu „Złoty interes”. Usłyszał w słuchawce przyjemny głos młodej dziewczyny. Poprosił właściciela.
- Chciałbym z panem zawrzeć poważną transakcję. Zależy mi, aby to było jeszcze dzisiaj – powiedział zmieniając barwę głosu.
- Co to za towar? – usłyszał pytanie.
- Bardzo wartościowy, ale nie chciałbym mówić o tym przez telefon.
- Dobrze. Zaczekam na pana dwadzieścia minut, jeżeli to coś naprawę ekstra.
- Będę o osiemnastej dwadzieścia.
Odłożył słuchawkę. Dotychczas wszystko biegło według planu. Przeszedł dwie przecznice i usiadł na ławce pod kasztanem w odległości około stu metrów od lombardu. Poczekał, aż wyszła ekspedientka, a właściciel pozostał sam. Wtedy podniósł się. Spokojnie przeszedł słoneczną, ciepłą ulicę. W ręce trzymał skórzaną, ciemną walizkę. Był dzisiaj brunetem z długimi związanymi do tyłu włosami. Miał duże, sumiaste wąsy, słoneczne okulary i kolczyk w uchu. Nałożona na kilka swetrów sportowa marynarka wyraźnie zwiększyła objętość jego ramion.
Pchnął drzwi. Winiarski czekał, siedząc za dużym biurkiem w głębi olbrzymiego pokoju.
- Dzień dobry. Dzwoniłem przed chwilą – powiedział.
Podszedł do biurka, położył na nim walizkę i otworzył wiekiem w stronę właściciela lombardu. Wyjął pistolet i wymierzył mu w piersi. W oczach Winiarskiego zobaczył zdumienie, a później strach.
- Byłem mężem Marioli. Zabiłeś ją draniu! Zastrzelę cię, a później zajmę się twoją żoną. Może nawet się z nią ożenię. Mam słabość do pięknych kobiet.
Winiarski zrobił ruch ręką w stronę dolnej półki biurka, gdzie leżał, pistolet gazowy. Deynaka dwa razy nacisnął spust. Odczuł charakterystyczne szarpnięcie ramieniem. Zdziwił się, że odbyło się to tak zwyczajnie. Włożył broń do walizki i wyszedł. Był spocony, blady i przerażająco spokojny.


Wiesław Hop

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz