KŁAMCZYCHA
-
Nie będzie zimy w tym roku! – powiedziała Marysia i odwróciła się plecami do okna
-
Nie będzie? – zdziwiłem się. „Ale co ze Świętami Bożego Narodzenia? Jak to, tak całkiem bez śniegu?” – myślałem. – Nie może być. A skąd ty o tym wiesz, hę? – próbowałem wybadać źródło tej rewelacyjnej wiadomości.
Dziewczynka zaczerwieniła się, machnęła ręką i postąpiła dwa
kroki w moją stronę.
Cofnąłem się pod ścianę, żeby zwiększyć dzielącą nas
odległość, bo mi się wydawało, że Marysia lada chwila rzuci się
na mnie z piąstkami, tak jak dwa tygodnie temu, by mi wbić do głowy
tę oczywistą prawdę.
-
Jak bez śniegu i mrozu zrobimy ślizgawkę przed domem? A co ja będę robił przez całe ferie? – pytałem desperacko.
Dziewczynka zamyśliła się. Patrzyła na mnie z góry, gdyż
znacznie przewyższała mnie wzrostem, z odrobiną współczucia w
zielonych oczach, ale zdania nie zmieniła.
-
Możesz chodzić na spacery, bawić się w chowanego albo jeździć na rowerze – powiedziała mądrze, czym mnie jeszcze bardziej zdenerwowała, bo nie miałem roweru, ani nawet zwykłej hulajnogi.
-
Sama sobie możesz jeździć, ja nie chcę! - wrzasnąłem.
Zacząłem ją podejrzewać, że nie ma sanek ani nart i dlatego tak
nieustępliwie występuje przeciwko zimie.
-
Zobaczysz, że już pojutrze spadnie śnieg – obstawałem przy swoim.
-
Nieprawda...
Atmosfera robiła się coraz gorętsza.
-
A co się stanie ze śniegiem, którego co roku tyle spada? Gdzie on się podzieje? No gdzie?
-
Śnieg w ogóle nie będzie padał – powiedziała, uśmiechając się, pewna, że ma rację.
-
Zawsze padał, to i teraz musi. Inaczej w czasie świąt kolędnicy nie przyjdą, a przecież ich lubisz – próbowałem ją przekonywać.
-
Lubię – przyznała – ale to nic nie zmieni. Klimat się ocieplił. Pani na lekcji geografii mówiła, że kiedyś dojdzie do tego, że u nas zim w ogóle nie będzie, tak jak we Włoszech albo w Hiszpanii. Wtedy nikt nie będzie potrzebował zimowych butów, futrzanych czapek, ani kożuszków.
-
Skąd wiesz, że to ocieplenie już w tym roku przyjdzie, a nie dopiero za dziesięć, czy sto lat? No?
Usiłowałem zapanować nad nerwami, ręce mi drżały, ale pytanie
wydawało mi się dobre. Czekałem. Marysia uśmiechnęła się
przyjaźnie, z odrobiną wyższości.
-
Masz buty ciepłe, wysokie z cholewkami? – zadała pytanie zupełnie nie na temat.
-
Nie mam. Mama nigdzie nie mogła kupić. Ale co to ma do rzeczy? – zapytałem całkowicie zdezorientowany.
-
Toż przecież, gdyby zima w tym roku do nas szła, to w sklepach nie brakowałoby kurtek i butów zimowych. No, nie? Nie ma, to znaczy, że zimy nikt się już nie spodziewa. Klimat się ocieplił szybciej niż nasza pani przypuszczała. Rozumiesz!
Zasępiłem się. Mówiła dosyć przekonywująco. Triumfowała,
biegała po pokoju rozbawiona. Na koniec przystanęła przede mną i
żebym już zupełnie pogodził się z przegraną, targnęła mnie
lekko, po koleżeńsku za włosy.
Grudzień zbliżał się do połowy, a śnieg jeszcze nie padał,
więc pomyślałem, że może rzeczywiście klimat się ocieplił i
zima przepadła. Rodzice, jak latem, zaganiali mnie do pasienia
bydła. Miałem już tego dość. Więc myślałem, że choćby z
tego względu, pomimo iż nie miałem ciepłych butów i futrzanej
czapki, trochę śniegu przydałoby się. Ale cóż. Marysia miała
rację. Wiedziała lepiej. Zasmucony otworzyłem drzwi i wyszedłem
na korytarz, z korytarza wybiegłem na podwórko i tutaj stanąłem
jak wryty. Duże płaty mokrego śniegu wolno opadały na pożółkłą
trawę i betonową, prowadzącą do obory ścieżkę.
„Więc jednak, klimat się nie ocieplił. Ona mnie okłamała!” –
pomyślałem. Trzasnąłem drzwiami i z rozpędem wbiegłem do domu.
-
Jest zima! – krzyknąłem jej w twarz. – Całe niebo śniegu!
Marysia rozpłakała się.
„Dobrze jej tak. Kłamczucha!” – cieszyłem się w duchu.
Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że ona również została oszukana.
Wiesław Hop
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz