Bieszczadzkie szpitale i ich przyszłość
Nie od dziś wiadomo, że bieszczadzkie szpitale powiatowe w
Ustrzymach Dolnych, Sanoku i Leskku, od lat, borykają się z
poważnymi problemami, w konsekwencji czego popadają w długi i
coraz bardziej zagląda im w oczy perspektywa bankructwa i
likwidacji. Sytuacja jest bardzo poważna i spędza z oczu sen nie
tylko dyrektorom i personelowi medycznemu tych placówek, włodarzom
powiatów, ale przede wszystkim mieszkańcom tej pięknej krainy,
którzy martwią się o bezpieczeństwo zdrowotne swoich rodzin.
Nie jestem ekspertem od służby zdrowia i nie odkryję Ameryki,
zdradzając najlepsze pomysły na poprawę sytuacji. Jednak nie żyję
na bezludnej wyspie, mam rodzinę, i własne doświadczenia, dlatego
wiem, jakie to dobrodziejstwo, aby w razie potrzeby mieć dostęp do
dobrego szpitala, z wysokiej klasy specjalistami i sprzętem
medycznym najnowszej generacji, usytuowanego w przyzwoitej odległości
od domu.
Dawno temu, gdy byłem małym chłopcem, w naszej szkole odbyło się
szczepienie przeciwko gruźlicy, po którym wysłano mnie do szpitala
w Przemyślu, a tam lekarz, po obejrzeniu zdjęcia rentgenowskiego
moich płuc, powiedział:
- Gruźlica w zaawansowanym stanie!
I już szykował się do wypisywania recepty... Ale mama sprzeciwiła
się:
- Jak to możliwe, panie doktorze? Przecież u nas w rodzinie nikt
nigdy nie chorował na gruźlicę.
- Dobrze, jeżeli pani chce, to mogę wypisać skierowanie do
Rzeszowa, mają tam nowszy aparat. Ale to strata czasu i pieniędzy...
- Co? ten wesoły i zaczerwieniony na twarzy chłopak miałby być,
aż tak chory? – zdziwił się lekarz w Rzeszowie, po obejrzeniu
mojego skierowania. – Proszę się na razie nie martwić, bo ja już
na oko widzę, że to musi być jakaś gruba pomyłka.
Zdjęcie rentgenowskie potwierdziło wzrokową diagnozę
doświadczonego doktora. Byłem zdrowy jak rydz.
Strach pomyśleć, co by się ze mną stało, gdyby przemyski lekarz
zastosował swoje leczenie. Mogło mnie to wpędzić w poważne
tarapaty zdrowotne, jeżeli nie do grobu.
Moja „przygoda” pokazuje, jak ważne jest, aby szpitale
zatrudniały dobrych lekarzy różnych specjalności, którzy mogą
korzystać z najnowocześniejszego sprzętu medycznego. A jest to
możliwe tylko wtedy, gdy szpitale są dobrze zarządzane i nie toną
w długach.
Osiągnięcie takiego idealnego stanu w Bieszczadach na pewno nie
jest łatwe, ale przy dobrej woli polityków na wszystkich
szczeblach, dyrektorów szpitali i personelu medycznego, moim
zdaniem, możliwe. Wierzę, że są ludzie, którzy potrafią
opracować i zrealizować odpowiednie plany naprawcze. Kierunek
zmierzający do obniżenia kosztów funkcjonowania szpitali w drodze
ich łączenia albo przejęcia placówek przez Samorząd Województwa
Podkarpackiego, wydaje się być właściwy.
Ważne jest, aby przy realizacji planów naprawczych zbyt pochopnie
nie likwidować przynoszących straty oddziałów. Moim zdaniem,
problem musi być rozwiązany całościowo dla wszystkich
wymienionych wyżej szpitali. Tak, aby po reorganizacji stanowiły
jeden nowoczesny, prężny organizm, zdolny zapewnić opiekę
medyczną na najwyższym poziomie wszystkim mieszkańcom Bieszczad
oraz licznie odwiedzającym je turystom.
Wiesław Hop
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz