Ryszard Hop o powieści "O północy w Bieszcadach"
Mój brat Ryszard, to prawdziwy znawca literatury i dobry pisarz, dlatego szkoda, że zrezygnował z przynależności do ZLP. Ale przecież w pisaniu mu to nie przeszkodzi... Zawsze ceniłem jego zdanie i w tym względzie nic się nie zmienia.
Zapraszam do czytania jego, bardzo stonowanej, rozważniej, a jednocześnie - wydaje mi się - niezwykle pozytywnej opinii o mojej powieści "O północy w Bieszczadach".
Zapraszam do czytania jego, bardzo stonowanej, rozważniej, a jednocześnie - wydaje mi się - niezwykle pozytywnej opinii o mojej powieści "O północy w Bieszczadach".
Nowa książka mojego brata.

Tym razem Wiesiek napisał powieść inną niż poprzednie. Wydaje się, że mniej poważną, ale przecież „Nic, co ludzkie, nie
jest nam obce”. Toteż tematyka zazwyczaj zamiatana pod dywan, przedstawiona literacko, daje znakomity efekt. Chodzi mianowicie o przekraczanie szóstego i dziewiątego przykazania. A to, ani w przeszłości nie było, ani teraz nie jest nieprzyjemne. Jednak bezpiecznie jest usiąść w fotelu i o tym poczytać. Tym bardziej, że otrzymujemy też wątek przygodowy i kryminalny.
Przedstawiona w książce historia dzieje się w sugestywnej panoramie Bieszczad i jest tworzona przez pełnokrwistych bohaterów: tęgich mężczyzn i gorące kobiety. Oczywiście są to postacie fikcyjne, jednak niezupełnie oderwane od rzeczywistości. O podobnych typach opowiadali sobie robotnicy leśni zamykając pracowity dzień towarzyskim spotkaniem przy kuflu piwa.
Barwne, bieszczadzkie legendy, zręcznie wplecione w fabułę, dodają mrocznego uroku powieści, którą można porównać do „Raz o roku w Skiroławkach”, albo też do „Siekierezady” Edwarda Stachury.
Polecam jako lekturę na zimowe wieczory.
Ryszard Hop
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz