sobota, 10 grudnia 2016

Dzisiaj zamieszczam mój artykuł poświęcony ochronie przyrody, który ukazał się w numerze 4/2016 kwartalnika "Łowiec Galicyjski". Może warto przeczytać, bo problem jest poważny.

Chrońmy przyrodę, ale mądrze!


Kiedyś w telewizji widziałem taką scenę, w której znana celebrytka, kreująca się na miłośniczkę przyrody i obrończynię zwierząt, publicznie i bardzo brutalnie – zdaje się, że jako oręża używając własnej torebki – zaatakowała mężczyznę, który, jej zdaniem, nie dość dobrze potraktował swojego psa. Nie twierdzę, że zupełnie nie miała racji, ale jej zachowanie przypomniało mi pewnego kłusownika, który w domu nie zabił kury na obiad, bo twierdził, że mdleje na widok krwi, ale w lesie, bez mrugnięcia okiem, potrafił zaszlachtować dzika i krew mu wcale nie przeszkadzała.

Gdybym chciał być złośliwy, powiedziałbym, że podobną mentalnością kierują się niektórzy, bo chyba nie wszyscy, ekolodzy i związani z nimi naukowcy, którzy użalając się nad losem motyli, ptaków i roślin zupełnie nie przejmują się ludźmi.
Ale zapomnijmy na chwilę o ekologach i ich przeciwnikach (o tych wszystkich leśnikach, myśliwych, drwalach, robotnikach sezonowych, pracownikach tartaków i firm przewozowych, o rolnikach palących w swoich piecach ekologicznym drewnem, o ich żonach i dzieciach, i wreszcie przedstawicielach lokalnej władzy) stojących po drugiej stronie barykady w walce o utworzenie Turnickiego Parku Narodowego. Zajmijmy się samą przyrodą – samą naturą.
Nie trzeba mieć tytułu profesora, aby wiedzieć, że tereny na których miałby powstać park nie są pierwotną puszczą, gdzie wszystko ukształtowało się i trwa w sposób naturalny, tylko lasami gospodarczymi, które wymagają mądrych decyzji i ludzkiej ręki. Są jak żyzna ziemia w gospodarstwie rolnym, która rodzi chleb i daje utrzymanie, ale trzeba o nią dbać i pielęgnować ją każdego roku, bo pozostawiona odłogiem szybko zarośnie chwastami, wyjałowieje i utraci swoje dotychczasowe walory.
Od wielu lat leśnicy i miejscowa społeczność, która żyje z lasów – w myśl zasady, że nie podcina się gałęzi, na której się siedzi – prowadzi w nich dobrze przemyślaną i sprawdzoną gospodarkę. Dba o ich kondycję i różnorodność gatunkową roślin i zwierząt i dzięki temu las ten znajdują się w tak dobrej formie. W takich lasach, poza wyznaczonymi i ściśle chronionymi rezerwatami przyrody (tylko w Nadleśnictwie Bircza jest ich osiem i zajmują obszar o powierzchni około 1,5 tyś. hektarów), prowadzi się normalną gospodarkę leśną i łowiecką. Dorastające do pożądanego wieku drzewa są wycinane, dostarczając cennego surowca i dochodów, a na ich miejscu sadzi się nowe. Leśnicy dbają także, aby w drzewostanach stale pozostawała pożądana ilość starych drzew, które nigdy nie będą przeznaczone do wyrębu.
Gdyby całkowicie zaniechać wycinki, tak jak życzą sobie tego ekolodzy, drzewa, które osiągną pewien wiek zaczną masowo usychać, a w nich będą, ponad miarę, rozmnażać się szkodniki, w tym szczególnie groźny kornik drukarz. Z czasem nie wystarczą im już drzewa stare i obumierające, więc masowo zaczną atakować młode i zdrowe drzewa. W konsekwencji – przykładem niech będzie Puszcza Białowieska i jej dzisiejsze problemy ze szkodnikami – doprowadzi to do katastrofy ekologicznej, która zniszczy las.
Oczywiście, można pozostawić taki las samemu sobie, obserwować i czekać, aż natura sama – po wielu latach, gdy szkodniki zeżrą już wszystko i z baraku pożywienia zmniejszy się ich populacja – zacznie się odradzać. Ale jaka i dla kogo będzie z tego korzyść?
Wiadomo jest również, że bierna ochrona przyrody, jaką stosuje się w parkach narodowych, na skutek niekorzystnych zmian środowiskowych, doprowadza także do znacznego zmniejszenia się ilości gatunków drzew, roślin, a nawet zwierząt, Bo podczas, gdy jedne mają się coraz lepiej, inne są wypierane i giną.
W lasach gospodarczych leśnicy, z korzyścią dla ludzi i gospodarki narodowej, skracają proces naturalnej sukcesji, wycinając drzewa, które osiągają pożądany wiek. Ekolodzy natomiast dożą do tego, aby w parkach narodowych proces ten odbywał się całkowicie w sposób naturalny. Ale natura nie korzysta z rad ekologów i sprzyjających im naukowców. Sama wie najlepiej czego jej potrzeba. Wiemy przecież, że w lasach pozbawionych ingerencji człowieka, co jakiś czas, wybuchają pożary i trawią wielkie połacie starych drzewostanów po to, aby na ich miejscu mogły wyrosnąć nowe. Myślę, że dzieje się tak nie bez przyczyny. Że są to naturalne i konieczne procesy odmładzające. Ale czyż nie lepiej, gdy te zabiegi – zamiast szkodniki, ogień i czas – będą nadal wykonywać, znający się na rzeczy, leśnicy...
Patrząc z tego punktu widzenia, tworzenie Turnickiego Parku Narodowego na terenie gospodarczych lasów Nadleśnictwa Bircza jest nieuzasadnione i bezcelowe, gdyż nie przyniesie pozytywnych skutków zarówno dla przyrody, jak i dla ludzi. No, może za wyjątkiem tych kilku, może kilkunastu, inspirowanych z Brukseli, ekologów i naukowców, którzy utworzą tu dla siebie swoiste Eldorado, albo coś w rodzaju indiańskiego rezerwatu. Kilka razy w roku, spragnieni wrażeń i kontaktu z prawdziwie dziką przyrodą, przyjadą do nas z Warszawy lub innych wielkich miast, i w kapeluszach na głowach, syci i zadowoleni z życia, oczywiście nie za darmo, będą sobie spacerować, przeprowadzać badania, robić zdjęcia i łapać motyle...
Ale gdzie w tych planach mieścimy się my – mieszkańcy tej ziemi? Cóż my? Według ekologów, mamy siedzieć cicho i zgadzać się na wszystko, co oni sobie wymyślą. Chyba dobitnie świadczy o tym nowy projekt ustawy o tworzeniu parków narodowych (mam nadzieję, że nie uda im się go przeforsować), który odbiera władzom lokalnym, na terenie których mają być tworzone, decydujący głos w tej sprawie. Decyzje podejmowane byłyby odgórnie, a władze lokalne mogłyby tylko wyrazić swoją opinię, z którą nikt nie musiałby się liczyć.
Jeszcze nie tak dawno doradcy z Unii Europejskiej mówili nam, że musimy wysprzedać swoje banki, zakłady przemysłowe, cukrownie..., bo bez zachodniego kapitału nie wytrzymają konkurencji... Skutek jest taki, że obecnie wypracowane przez te instytucje dochody, przeważnie bez podatku, zamiast wspierać nasz budżet są wyprowadzane na zewnątrz. Teraz natomiast próbuje się nas przekonać, że coraz to nowe parki narodowe - jakbyśmy nie mieli pilniejszych potrzeb i problemów, i wszyscy pławili się w bogactwie - są tym czego nam do szczęścia najbardziej potrzeba. Musimy uważać, kierować się rozsądkiem, który ma swoje źródła w tradycji, wiedzy i doświadczeniu, a nie propagandą i polityczną poprawnością, żeby za jakiś czas nie okazało się, że i lasy przestały być opłacalną gałęzią gospodarki i trzeba do nich dopłacać.

Wiesław Hop


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz