środa, 24 września 2025

 

OSTATNI REZERWISTA - fragment drugi. Zapraszam do lektury.

https://ridero.eu/pl/books/ostatni_rezerwista

https://bonito.pl/produkt/ostatni-rezerwista


- A ja mam gdzieś cały ten szum dookoła wojska. Dzisiaj chcę się po prostu porządnie napić i dobrze się zabawić -  powiedział Jacek Pasternak.

Podniósł się z krzesła i pociągnął za rękę siedzącą obok niego Marię. Głowa mu się lekko chwiała. Udawał twardziela, ale nie potrafił ukryć ogarniającego go wzruszenia.

- Dali mi bilet go Gdańska, na drugi koniec Polski. Marynarka wojenna, trzy lata... Wyobrażacie to sobie? A ja właściwie jeszcze nigdy nie widziałem morza… z wyjątkiem morza wódki, którą wypiło się na zabawach! – zażartował.

- No! To za naszą służbę dla kraju! – rzekł Andrzej i wychylił do dna stojący przed nim kieliszek żytniówki.

Kiedy muzykanci ponownie zaczęli grać, wszyscy wstali od stolika i skierowali się na środek sali tanecznej. Darek Wróblewski, trzeci z poborowych, który otrzymał powołanie do jednostki rakietowej w Toruniu, potknął się o wysunięte daleko nogi mężczyzny z Babic, zatoczył się i prawie upadł na podłogę.

- Cholera jasna! Człowieku! – zaklął. – Trzymaj może lepiej te nogi trochę bliżej dupy. Nie siedzisz przecież w domu przed telewizorem.

Skarcony w ten sposób mężczyzna uśmiechnął się. Od lat przychodził na każdą zabawę w okolicy, ale prawie nigdy nie tańczył. Przeważnie pił alkohol z podobnymi do siebie oprychami i szukał okazji do zwady. Lubił się bić. Uważał, że to dobry sposób spędzania sobotnich nocy. Miał prawie trzydzieści dwa lata i był w okolicy niekoronowanym królem starych kawalerów, którzy na tyle rozkochali się w swobodnym, beztroskim życiu, aby nie pozwolić żadnej kobiecie zarzucić sobie spódnicy na głowę. Chociaż, czasami, zdarzało się, że któryś z nich, przed czterdziestką, tracił rozum, zakochiwał się na śmierć w młodszej od siebie o kilkanaście lat dziewczynie, łamał swoje dotychczasowe zasady i dawał się wodzić za nos, jak cielę, na niewidocznej gołym okiem, ale bardzo mocnej gumce od majtek.

- Parszywe pętaki – mruknął do przyjaciół, otwierając następną butelkę wódki. – Rzygać mi się chce od tego ich gadania o wojsku. Trzeba by im trochę nosa przytrzeć. Co o tym sądzicie, chłopaki?

- Dobra myśl! – zgodził się jego sąsiad o podłużnej, lisiej twarzy i przedwcześnie łysiejącej głowie. Miał już dobrze w czubie, ale z przyjemnością wychylił kolejny kieliszek. – Przyda im się trochę edukacji. Te gnojki myślą, że tylko oni mają tu coś do powiedzenia.

Zanosiło się na porządną  burdę. Tymczasem ktoś zamówił piosenkę pod tytułem „Przyszedł czas, gdy do wojska ruszałem”. Jej słowa mówiły o rozstaniu dwojga ludzi, o wojsku, o zapomnieniu i zdradzie. Opowiadały historię porzuconego przez narzeczoną żołnierza, która jednak nie każdemu musiała się przydarzyć. Tak właśnie myślał Andrzej i jego koledzy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz