Dzisiaj proponuję Wam fragment mojej ostatniej powieści "Przed wyrokiem".
Aleksander Czoporski, znany wszystkim pod ksywą Młot, odsiadywał karę pozbawienia wolności za zabójstwo z premedytacją. Na wolności był złodziejem. Specjalizował się w napadach na pijanych mężczyzn z grubymi portfelami, wałęsających się w pobliżu lokali rozrywkowych. Była to łatwa i bezpieczna robota, na której nigdy nie wpadł. Do więzienia trafił, bo któregoś dnia, gdy - dwa dni wcześniej niż się spodziewano - wrócił "z delegacji", po kilkudniwych "gościnnych występach" w sąsiednim mieście , zastał swoją konkubinę w łóżku z własnym kumplem. Na stole stała opróżniona
butelka wódki, a oni byli nago, spleceni ze sobą leżeli na materacu i pieprzyli się, jak wyposzczone króliki. Porażony tym widokiem, wpadł w szał i wyrzucił gnoja przez okno, z drugiego piętra prosto na ulicę. Facet jednak miał szczęście, upadł na kopiec świeżego śniegu z oczyszczonej ulicy i nic mu się nie stało. Dwa miesiące później, gdy myślał, że sprawa rozeszła się po kościach i przestał się pilnować, Młot dopadł go w ciemnym zaułku i nożem wypluł mu flaki. Popełnił jednak jakiś błąd, bo gliniarze dotarli do niego i w ten sposób wylądował w więzieniu. Tutaj, ponieważ był nieobliczalny i twardy jak stal, szybko wyrobił sobie nazwisko i zyskał szacunek największych zabijaków, a po kilku latach nawet klawisze zaczęli się do niego odnosić z pewnym respektem.
butelka wódki, a oni byli nago, spleceni ze sobą leżeli na materacu i pieprzyli się, jak wyposzczone króliki. Porażony tym widokiem, wpadł w szał i wyrzucił gnoja przez okno, z drugiego piętra prosto na ulicę. Facet jednak miał szczęście, upadł na kopiec świeżego śniegu z oczyszczonej ulicy i nic mu się nie stało. Dwa miesiące później, gdy myślał, że sprawa rozeszła się po kościach i przestał się pilnować, Młot dopadł go w ciemnym zaułku i nożem wypluł mu flaki. Popełnił jednak jakiś błąd, bo gliniarze dotarli do niego i w ten sposób wylądował w więzieniu. Tutaj, ponieważ był nieobliczalny i twardy jak stal, szybko wyrobił sobie nazwisko i zyskał szacunek największych zabijaków, a po kilku latach nawet klawisze zaczęli się do niego odnosić z pewnym respektem.
Wczoraj po południu odwiedził go kumpel z Katowic - były skazaniec, który przyniósł mu w prezencie kilka wagonów "Malboro" i wiadomość, że w więzieniu jest milicyjny szpicel, którego trzeba unieszkodliwić.
- Gość, który jest tym zainteresowany, chce w to zainwestować niezły szmal. Za taką kasę można sobie zapewnić dostawę najlepszych szlugów i kawy na wiele lat - zachęcał kumpel. - A poza tym, taki węszący pies w więzieniu może narobić ludziom wiele problemów.
- Jasna rzecz! Człowieku! - zgodził się Młot. - Nie musisz mi o tym mówić. Sam o tym wiem. Tutaj nikt nie lubi milicyjnych kurew i każdy by mu chętnie, za darmo, sprzedał kosę. Ale jeżeli ktoś chce za to zapłacić, to nie ma sprawy... Powiedz mi tylko, kto to jest, a resztę sam zorganizuję.
- Nazywa się Stanisław Wrzos. Podaje się za lotnika, ale w rzeczywistości jest milicyjną szmatą.
- Gość, który jest tym zainteresowany, chce w to zainwestować niezły szmal. Za taką kasę można sobie zapewnić dostawę najlepszych szlugów i kawy na wiele lat - zachęcał kumpel. - A poza tym, taki węszący pies w więzieniu może narobić ludziom wiele problemów.
- Jasna rzecz! Człowieku! - zgodził się Młot. - Nie musisz mi o tym mówić. Sam o tym wiem. Tutaj nikt nie lubi milicyjnych kurew i każdy by mu chętnie, za darmo, sprzedał kosę. Ale jeżeli ktoś chce za to zapłacić, to nie ma sprawy... Powiedz mi tylko, kto to jest, a resztę sam zorganizuję.
- Nazywa się Stanisław Wrzos. Podaje się za lotnika, ale w rzeczywistości jest milicyjną szmatą.
Młot rozwarł szczęki rekina w złowrogim uśmiechu, a na jego grubej szyi i policzkach pojawiły się, wypracowane w siłowni, grube, mięsiste pręgi.
- Ten śmieć od początku wydawał mi się jakiś dziwny. Śmierdział na kilometr. Teraz wiem już dlaczego. Powiedz człowiekowi, który cię tu przysłał, że dziękujemy za ostrzeżenie. Od dzisiaj może myśleć o nim, jak o trupie...
- Ten śmieć od początku wydawał mi się jakiś dziwny. Śmierdział na kilometr. Teraz wiem już dlaczego. Powiedz człowiekowi, który cię tu przysłał, że dziękujemy za ostrzeżenie. Od dzisiaj może myśleć o nim, jak o trupie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz