Co się dzieje z Przemyślem?
Myślę, że nikogo nie trzeba przekonywać, że Przemyśl to bardzo
stare, bardzo piękne, zasłużone dla Polski, atrakcyjne i ważne
miasto.
Miasto wyjątkowej urody, środkiem którego przepływa najczystsza w
Polsce rzeka San; podobnie jak Rzym, zbudowane na siedmiu wzgórzach,
które obecnie posiada najwięcej zabytków ze wszystkich innych
polskich miast. Pod tym względem nawet Kraków nie może się z
Przemyślem równać. Gdy jeszcze do tego dodamy, okalający miasto
zespół fortów Twierdzy Przemyśl oraz atrakcje turystyczne
(zabytki) okolicznych gmin, typu Zamek w Sapiehów w Krasiczynie, czy
Kalwaria Pacławska oraz bliskość Ukrainy i Lwowa, co powinno
sprzyjać rozwojowi miasta, wydawać by się mogło, że Przemyśl i
jego okolice to wyjątkowo przyjazne ludziom miejsce na ziemi, gdzie
powinno się żyć dobrze, dostatnio i bez poważniejszych zmartwień
o przyszłość.
Dlaczego więc tak nie jest? Dlaczego miasto z tak wielkimi
tradycjami i zasługami dla niepodległości Ojczyzny, dysponujące
dużym potencjałem i sprzyjającym rozwojowi, dobrym położeniem
geograficznym, w wolnej Polsce, od co najmniej dwóch dekad,
systematycznie traci na znaczeniu, podupada i zwija się, i to
zarówno pod względem gospodarczym, jak i demograficznym? Dlaczego
miasto, które tutaj na południowo-wschodniej rubieży
Rzeczypospolitej powinno dawać pracę i świecić coraz jaśniejszym
blaskiem, oraz promieniować kulturalnie na całą okolicę, wyludnia
się (podobno liczba ludności spadła o około 15% w stosunku do
tego, co było jeszcze 30 lat temu), i schodzi do roli
prowincjonalnego miasteczka. Dlaczego w miejsce zlikwidowanych
lekkomyślnie jednostek wojskowych, fabryk i zakładów produkcyjnych
nie powstaje nic nowego?
Wielu mieszkańców Przemyśla i okolic - którym nie podoba się
taka sytuacja, a szczególnie to, że ich dzieci, które się tutaj
urodziły, kształcą się i chcieliby z tą ojczystą ziemią
związać swoją przyszłość, w poszukiwaniu chleba i lepszego
życia, muszą opuszczać swoje rodzinne tereny i emigrować do
dużych miast albo za granicę - nurtują dzisiaj te ważne pytania.
Mnie także. Zwłaszcza, gdy dowiaduję się, że kolejne przemyskie
przedsiębiorstwo, dające ludziom pracę, z powodu kłopotów
finansowych, zagrożone jest likwidacją; albo spacerując ulicami
miasta, prawie na co drugim, trzecim, ziejącym pustką sklepie,
widzę ogłoszenie „Lokal do wynajęcia”. I – jako mieszkańca
powiatu przemyskiego – od zawsze związanego z Przemyślem, boli
mnie taki stan rzeczy; tym bardziej, że sytuacja miasta, na zasadzie
naczyń połączonych, wpływa na życie wszystkich mieszkańców
gmin powiatu przemyskiego.
Odpowiedź na postawione wyżej pytania nie jest łatwa. Myślę, że
przyczyn podupadania Przemyśla jest wiele. Jedną z nich na pewno
jest reforma, która pozbawiła Przemyśl rangi miasta wojewódzkiego;
drugą upadek detalicznego handlu przygranicznego, który miał swoje
centrum na stadionie Polonii; trzecią wpuszczenie do samego miasta
zagranicznych koncernów handlowych (uprzywilejowanych
supermarketów), które skutecznie wykosiły miejscowych kupców.
Ale,
moim zdaniem, najważniejszą przyczyną obecnych kłopotów
Przemyśla jest (lansowana przez kolejne władze, a i chyba nadal
kontynuowana) koncepcja rozwoju miasta, która skupia się głównie
na rozwoju turystyki, pomijając potrzebę jednoczesnego rozwoju
przemysłu.
Z turystyki, choćby okolica była najatrakcyjniejsza, i
rozwijających się dookoła niej usług wszyscy nie mogą wyżyć. W
takim mieście jak Przemyśl, potrzebny jest jeszcze prężnie
rozwijający się przemysł – fabryki i generowane przez nie
miejsca pracy. Wtedy jest postęp, rozwija się nauka, pojawiają się
innowacje, pieniądze oraz nadzieja, że jutro może być lepsze. I
miasto żyje, rozwija się, pociągając za sobą ku lepszemu
otaczające je tereny.
W Przemyślu natomiast, patrząc z mojego punktu widzenia, od lat
brakuje strategicznej wizji rozwoju, śmiałego spojrzenia w
przyszłość, determinacji w dążeniu do postawionych celów i
odwagi decydentów. Bo nawet z turystyką nie jest tak dobrze, jak by
się mogło wydawać. Żeby przyciągnąć ludzi do miasta, i
chociażby w części żyć z turystów, nie wystarczą same zabytki
i muzea. Potrzebny jest jeszcze kompleks basenów z ciepłymi wodami
(o potrzebie jego budowy, bez widocznych efektów, w Przemyślu mówi
się od dawna), podobny do tych, jakie odwiedzamy na Węgrzech,
miejsca do uprawy sportu i rekreacji. Niezbędna jest także, na
najwyższym poziomie, oferta kulturalna, a także miejsca, gdzie
wieczorami można potańczyć i dobrze się zabawić. Z takich
atrakcji chętnie będą korzystać także mieszkańcy Przemyśla i
powiatu.
Mam nadzieję, że już niedługo, pod tym względem, w Przemyślu
coś się zmieni, coś drgnie, bo już najwyższy czas, aby zatrzymać
i odwrócić niekorzystne tendencje. Przejść od zwijania się do
rozwoju. I tego nam wszystkim, którym dobro mieszkańców Przemyśla
i okolic leży na sercu, życzę. Zadaniem, jakie sobie postawiłem,
pisząc ten artykuł, było tylko zasugerowanie tematu. Jednak, gdyby
coś ode mnie zależało, zacząłbym od podjęcia poważnych starań
o budowę basenu, ściągnięcia do miasta jakiejś poważnej fabryki
oraz, zważywszy na potrzeby i tradycje obronne Przemyśla, na
zlokalizowanie w mieście lub w jego okolicy nowej jednostki
wojskowej. Myślę, że to dałoby początkowy impuls do dalszego
rozwoju miasta.
Wiesław Hop
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz