Wychodząc z założenia, że lepiej jest się śmiać niż płakać, proponuję Wam dzisiaj mój satyryczny - a mam nadzieję, że i odrobinę śmieszny utworek - "MAŻ I ŻONA". Sami ocenicie, czy kryje się w nim trochę życiowej prawdy.
Myślę, że mógłby on być dobrą reklamą mojej powieści "O północy w Bieszczadach".
MĄŻ I ŻONA
Pewna ślicznotka,
Wprost z piekła rodem,
Zawsze przed mężem
Chodziła przodem.
A on, biedaczek, był zabujany,
Chwilami nawet wręcz zahukany...
Ale ogólnie wesoło żyli,
Razem przez życie w szczęściu kroczyli.
Jednak nie zawsze tak miło było.
Konflikty "zbrojne" też się toczyło.
Ona armaty swe wystawiała,
Bywało - salwą w drzwiach go witała:
Ach, ty łobuzie!, draniu, idioto!...
Krzyczała wtedy z wielką ochotą.
I z pazurami też się rzucała
I kudły z głowy garściami rwała.
A gdy po burzy słoneczko wstało,
Wtedy łóżeczko znów ich jednało.
Małżeńska miłość się odradzała.
Ach, jak to dobrze! Ach, Bogu chwała!
Wiesław Hop
Pogórze Przemyskie, 26,04,2022r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz