niedziela, 16 września 2018


Radość z pisania


Niekiedy sam zadaję sobie pytanie: Dlaczego w tych trudnych dla polskiej literatury czasach „marnuję” życie na pisanie książek? I muszę Wam powiedzieć, że odpowiedź zawsze jest taka sama: Piszę, bo wiem, że mam coś do opowiedzenia, bo czuję taką potrzebę; bo sprawia mi to jakąś radość, jakąś przyjemność i satysfakcję...

Ale mówiąc o przyjemności, o radości mam na myśli samo pisanie – sam proces twórczy. Pomijam zupełnie późniejsze etapy związane z doprowadzeniem do wydania książki, które są dla mnie prawdziwą udręką i drogą przez mękę...
A pisanie prozy – zwłaszcza powieści – to ciężka, pracochłonna, wręcz mrówcza „zabawa” i trzeba nieć niesamowicie twardy charakter, żeby nie utknąć na zawsze w połowie drogi, i doprowadzić rzecz do końca. Moim zdaniem, przypomina to trochę budowę domu metodą gospodarczą, gdy człowiek ma niewiele pieniędzy – stać go zaledwie na zakup materiałów – więc wszystkie prace budowlane i wykończeniowe musi praktycznie wykonać sam. Ci, którzy w ten sposób budowali, wiedzą o czym mówię. Pod koniec budowy człowiek jest tak wykończony, że ma wszystkiego dość. Jednak, gdy trochę odpocznie i któregoś dnia spojrzy na dzieło swoich rąk, ogarnia go uczucie satysfakcji i dumy. Podobnie jest z pisarzami i ich książkami, ale sytuację dodatkowo komplikuje obawa, czy książka zostanie dobrze przyjęta przez czytelników.
Z powyższych względów, skoro już poświęcam czas na tak trudne, pracochłonne i niepewne przedsięwzięcie, staram się pisać o rzeczach ważnych; i w taki sposób, aby nie gwałcić, nie zabijać w czytelniku jego estetycznej wrażliwości na dobro, prawdę i piękno. Żeby „podróż”, w którą go ze sobą zabieram sprawiła mu przyjemność i satysfakcję, i rozbudziła w nim chęć do przeżywania kolejnych literackich przygód.
Pisanie i wydawanie książek „o niczym” - poza niekontrolowanym zalewem obcej literatury, ubóstwem społeczeństwa i lansowanym przez poprzednie rządy i prozachodnie, politycznie poprawne media sposobem życia, gdzie człowiek ma być robotem, współczesnym niewolnikiem pozbawionym zdolności do samodzielnego myślenia i podejmowania decyzji - moim zdaniem, jest jedną z głównych przyczyn odchodzenia w Polsce ludzi od czytania. Wiem o tym, bo jako czytelnikowi, coraz trudniej mi znaleźć jakąś dobrą, współczesną polską książkę, która da się przeczytać do końca, a do tych zachodnich, opisujących i diagnozujących nie nasz świat, nie nasze problemy – poza naprawdę wybitnymi dziełami zawierającymi ogólnoludzkie i ponadczasowe wartości, których nie ma tak wiele, i klasykami – czuję zniechęcenie i przesyt.
Dlatego cieszy mnie, że moja ostatnia, oparta na wydarzeniach autentycznych, powieść „Przed wyrokiem”, wydana pod koniec 2016r. przez Ludową Spółdzielnie Wydawniczą, podoba się czytelnikom.
Stanisław Srokowski w swoim artykule „Powiedz mi, co czytasz, a powiem ci, kim jesteś”, w numerze 24, 16-22.06.2017r., tygodnika „Gazeta Warszawska” napisał o niej tak:
„Drugą powieścią, która zrobiła na mnie dobre wrażenie, jest utwór Wiesława Hopa Przed wyrokiem. Starannie wydana, jako przynętę wprowadza wątek sensacyjny, tylko po to, by wciągnąć czytelnika w głąb problematyki wojennej i powojennej, narodowej, społecznej i moralnej, mordów i rzezi dokonywanych na Polakach przez ukraińskie bandy UPA. Wchodzimy do miejsc akcji Starego Jaru, Dąbrowy, Zielonki Górnej, Wilczych Dołów, Ustrzyk Dolnych, Starego Sącza, Przemyśla, Bieszczad, ale i Katowic, Bytomia, Wrocławia. Poznajemy kulisy działań AK, ukraińskich akcji ludobójczych, obserwujemy poszczególne losy ludzkie i splątane historie wojny, Niemców, Sowietów, Żydów, tzw. władzy ludowej i Służby Bezpieczeństwa. Główny bohater – Wrzos to postać barwna, żywa, dobrze poprowadzona, skupiająca na sobie uwagę. Warto sięgnąć po tę powieść, by przeżyć kawałek dramatycznych polskich dziejów.”
Podobnie przychylne opinie docierają do mnie od wielu innych osób, które przeczytały moją powieść. Wszyscy mówią, że książka robi wrażenie Jedną z nich jest Anna Jakubowska z Białegostoku. A oto jej opinia:
Przed Wyrokiem” przeczytałam jednym tchem. Osadzona w PRL-owskiej rzeczywistości nie tylko kryminalna opowieść o człowieku uwikłanym, zniszczonym przez system... (lepsza wersja procesu Franca Kafki). Genialne, psychologiczne studium postaw podane w interesującej, trzymającej w napięciu formie.
Bardzo dobra książka z tragiczną, polską historią w tle (hitleryzm, banderyzm, komunizm)... Ale czy na pewno tylko historia? Dlaczego czytając „Przed wyrokiem” miałam nieodparte wrażenie, że mogę wyjąc ludzi, niestety realnych i istniejących z „Pogorzeliska” Wojciecha Sumlińskiego i wstawić w miejsce bohaterów „Przed wyrokiem”. Ich losy wpisane przecież w tak różne systemy, a jednak tymi systemami splątane.
„Przed wyrokiem” to zdecydowanie więcej niż historyczny kryminał, to alegoria otaczającej nas rzeczywistości..., chociaż zakończenie niesie nadzieję, bo ile w PRL-owskiej rzeczywistości nie można było liczyć na sprawiedliwość, to w III RP można znaleźć ludzi, którzy potrafią oprzeć się systemowi (o ile wcześniej nie dopadnie ich „seryjny samobójca”) i potrafią wydać sprawiedliwe wyroki.
Książka wspaniała, dobrze napisana, pozostawiająca czytelnika z wieloma sprawami do przemyśleń..., a przede wszystkim trzymająca w napięciu i nietuzinkowa, zasługująca na wyróżnienie i zaakcentowanie w polskiej literaturze współczesnej!
Gratuluję i czekam na następną książkę.”
Przyjemnie jest czytać takie opinie czytelników, bo są one tą przysłowiową łyżką miodu, która osładza życie pisarza, dodaje mu energii i utrzymuje w przeświadczeniu, że czas zabrać się do pisania kolejnej opowieści.

Wiesław Hop


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz