niedziela, 5 sierpnia 2018


Rzeszowscy literaci i ich dzieła

Jerzy Stefan Nawrocki urodził się 4 września 1941 r. w okupowanej Polsce we Lwowie. Prozaik, dziennikarz, zajmuje się malarstwem i grafiką. Jest członkiem Związku Literatów Polskich od 1981 roku oraz Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Debiut: opowiadanie „Drzewa nie mogą odejść” (1972r.) w „Żołnierzu Polskim. Laureat wielu prestiżowych nagród ogólnopolskich. Wydał osiem książek literackich i popularnonaukowych. Pracownik Domu Kultury „Karton” w Rzeszowie. Odznaczenia: Brązowy Krzyż Zasługi, Zasłużony dla Woj. Rzeszowskiego, Brązowy Krzyż Zasługi dla LOK, Złoty Medal 120 – lecia ZZ „Budowlani”, Nagroda Miasta Rzeszowa 2008r., Nagroda Zarządu Województwa Podkarpackiego (2011r.), honorowa odznaka Zasłużony dla Kultury Polskiej nadana przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2015 rok)”.

Tyle na temat Jerzego Stefana Nawrockiego można przeczytać na okładce „Śwetaketu” – ostatniej książki tego znakomitego polskiego pisarza z Rzeszowa, wydanej przez rzeszowskie Wydawnictwo „Abilion” w 2016 roku. Tyle – to dużo, ale zarazem niewiele, bo jakże można scharakteryzować człowieka, opisać jego osiągnięcia i zasługi zaledwie w kilku zdaniach. A Jerzy Stefan Nawrocki to pisarz, to człowiek dużego formatu; niezwykle oczytany prawdziwy znawca literatury; powiedziałbym: filozof i erudyta, który doskonale zna, rozumie, potrafi diagnozować i opisywać problemy otaczającego nas rzeczywistości, a szczególnie naszej ojczyzny. A jednocześnie, jak większość wybitnych ludzi, których korzenie sięgają przedwojennego, polskiego Lwowa, to człowiek bardzo skromny, wyrozumiały i życzliwy, któremu dobro Polski i Polaków głęboko zapadło w serce, czemu daje wyraz w swoich utworach i działalności kulturalnej.
Ja poznałem go w 2014 r., gdy zostałem przyjęty do Związku Literatów Polskich i od tego czasu mam zaszczyt i przyjemność przebywać z jego towarzystwie i korzystać z jego przychylności. Nie będę się więc silił na jakieś wielkie komentarze i próby interpretacji jego twórczości, bo być może – na etapie wiedzy, którą posiadam na ten temat – przerasta to moje możliwości. Powiem tylko, że jego ostatnie dzieło Śwetaketu” (składające się z dwóch dużych nowel), to książka wyjątkowa – niezwykle zajmująca, podejmująca ważne i trudne tematy, która mnie bardzo przypadła do gustu. Chociaż muszę też zauważyć, że – chociaż Jeży Stefan Nawrocki ma lekkie pióro i nie brakuje mu humoru - nie jest to literatura tylko łatwa, lekka i przyjemna, bo autor zmusza czytelnika do intelektualnego wysiłku, do zastanowienia się nad sytuacją współczesnego człowieka, nad jego miejscem we Wszechświecie i tutaj na Ziemi, gdzie – pod płaszczykiem współpracy i pokoju, toczy się nieustanna rywalizacja, nieustanna wojna między narodami i państwami; gdzie więksi, bogatsi i silniejsi, często skutecznie, próbują podporządkować sobie i wykorzystać słabszych.
„Śwetaketu” to także książka o Polsce i jej historii i problemach z nią związanych, gdzie na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci doszło do wielu niesprawiedliwości i wypaczeń. To opowieść o nieustannej rywalizacji i bezwzględnej walce dobra ze złem. Nie wszyscy jednak potrafimy to w porę dostrzec, tak jak nie wszyscy potrafimy odgadnąć, co jest najistotniejsze w życiu człowieka.
Oto fragment motta do jednej z nowel:
„Synu mój – rzekł ojciec – to czego nie dostrzegasz, jest właśnie istotą i w tej istocie zawiera się jestestwo wszystkiego, co istnieje. To jest prawdziwe. To jest Jaźń. I ty jesteś tą Jaźnią, Śwetaketu”. (Artur L. Basham. Indie. Religia wed. Spekulacji i Gnoza. PIW (rok 1973), przekład Zygmunt Kubiak”.
Ale pomijając te wszystkie wielkie, mądre i naukowe słowa, przekładając je na zrozumiały język prostego człowieka, „Śwetaketu”, ostatnią książkę Jerzego Stefana Nawrockiego – myślę, że podobnie, jak całą jego, zatroskaną od dobro i przyszłość Polski i Polaków, dotychczasową twórczość – najtrafniej, tak mi się wydaje, można scharakteryzować jednym zdaniem, z którego bierze swoje źródło: „Jam nie z soli, ani z roli, tylko z tego, co mnie boli.”
Diagnozy Jerzego Stefana Nawrockiego nie zawsze są dla nas przychylne, ale niezwykle potrzebne, bo taka jest rola prawdziwej literatury, aby podejmować trudne i ważne tematy...; dostrzegać radości i cierpienia prostych ludzi, budzić sumienia i wrażliwość rządzących.
Czytając jego nowele, przyłapałem się na tym, że w wielu sytuacjach, myślę tak samo jak jego bohaterowie, a nawet odnajduję tam pewną wspólnotę znanych mi sytuacji, wydarzeń i przeżyć.
W toczącej się dookoła nas odwiecznej walce dobra ze złem, dobro nie może bez końca nadstawiać drugiego policzka, bo doszliśmy do momentu, w którym dalej cofnąć się już nie można. Ale żeby o tym wiedzieć, żeby być świadomym zagrożeń, i umieć się im przeciwstawić dla dobra naszych dzieci i wnuków – nie chcemy przecież zgotować im roli „współczesnych niewolników we własnym kraju” – musimy być ludźmi mądrymi i odważnymi, i wiedzieć w jakim kierunku zmierzamy. A do tego niezbędna jest Jaźń, Świadomość, Wiedza, która pozwoli nam zrozumieć samych siebie, nasze potrzeby i cele, i otaczającą nas rzeczywistość z jej dobrymi stronami, ale i poważnymi zagrożeniami... Inaczej mówiąc „Śwetaketu”. To czego nie widać, a co istnieje i decyduje o losie jednostek i całych narodów...
„Śwetaketu”, ostatnia książka Jerzego Stefana Nawrockiego, to świetna intelektualna rozrywka, świetna literatura, którą polecam wszystkim ambitnym czytelnikom.

Wiesław Hop

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz