Rzeszowscy literaci i ich dzieła
„Jerzy
Stefan Nawrocki urodził się 4 września 1941 r. w
okupowanej Polsce we Lwowie. Prozaik, dziennikarz, zajmuje się
malarstwem i grafiką. Jest członkiem Związku Literatów Polskich
od 1981 roku oraz Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Debiut:
opowiadanie „Drzewa nie mogą odejść” (1972r.) w „Żołnierzu
Polskim. Laureat wielu prestiżowych nagród ogólnopolskich. Wydał
osiem książek literackich i popularnonaukowych. Pracownik Domu
Kultury „Karton” w Rzeszowie. Odznaczenia: Brązowy Krzyż
Zasługi, Zasłużony dla Woj. Rzeszowskiego, Brązowy Krzyż Zasługi
dla LOK, Złoty Medal 120 – lecia ZZ „Budowlani”, Nagroda
Miasta Rzeszowa 2008r., Nagroda Zarządu Województwa Podkarpackiego
(2011r.), honorowa odznaka Zasłużony dla Kultury Polskiej nadana
przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2015 rok)”.
Tyle
na temat Jerzego Stefana Nawrockiego można przeczytać na okładce
„Śwetaketu” – ostatniej książki tego znakomitego polskiego
pisarza z Rzeszowa, wydanej przez rzeszowskie Wydawnictwo „Abilion”
w 2016 roku. Tyle – to dużo, ale zarazem niewiele, bo jakże można
scharakteryzować człowieka, opisać jego osiągnięcia i zasługi
zaledwie w kilku zdaniach. A Jerzy Stefan Nawrocki to pisarz, to
człowiek dużego formatu; niezwykle oczytany prawdziwy znawca
literatury; powiedziałbym: filozof i erudyta, który doskonale zna,
rozumie, potrafi diagnozować i opisywać problemy otaczającego nas
rzeczywistości, a szczególnie naszej ojczyzny. A jednocześnie, jak
większość wybitnych ludzi, których korzenie sięgają
przedwojennego, polskiego Lwowa, to człowiek bardzo skromny,
wyrozumiały i życzliwy, któremu dobro Polski i Polaków głęboko
zapadło w serce, czemu daje wyraz w swoich utworach i działalności
kulturalnej.
Ja
poznałem go w 2014 r., gdy zostałem przyjęty do Związku Literatów
Polskich i od tego czasu mam zaszczyt i przyjemność przebywać z
jego towarzystwie i korzystać z jego przychylności. Nie będę się
więc silił na jakieś wielkie komentarze i próby interpretacji
jego twórczości, bo być może – na etapie wiedzy, którą
posiadam na ten temat – przerasta to moje możliwości. Powiem
tylko, że jego ostatnie dzieło Śwetaketu” (składające się z
dwóch dużych nowel), to książka wyjątkowa – niezwykle
zajmująca, podejmująca ważne i trudne tematy, która mnie bardzo
przypadła do gustu. Chociaż muszę też zauważyć, że – chociaż
Jeży Stefan Nawrocki ma lekkie pióro i nie brakuje mu humoru - nie
jest to literatura tylko łatwa, lekka i przyjemna, bo autor zmusza
czytelnika do intelektualnego wysiłku, do zastanowienia się nad
sytuacją współczesnego człowieka, nad jego miejscem we
Wszechświecie i tutaj na Ziemi, gdzie – pod płaszczykiem
współpracy i pokoju, toczy się nieustanna rywalizacja, nieustanna
wojna między narodami i państwami; gdzie więksi, bogatsi i
silniejsi, często skutecznie, próbują podporządkować sobie i
wykorzystać słabszych.
„Śwetaketu”
to także książka o Polsce i jej historii i problemach z nią
związanych, gdzie na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci doszło
do wielu niesprawiedliwości i wypaczeń. To opowieść o nieustannej
rywalizacji i bezwzględnej walce dobra ze złem. Nie wszyscy jednak
potrafimy to w porę dostrzec, tak jak nie wszyscy potrafimy
odgadnąć, co jest najistotniejsze w życiu człowieka.
Oto
fragment motta do jednej z nowel:
„Synu
mój – rzekł ojciec – to czego nie dostrzegasz, jest właśnie
istotą i w tej istocie zawiera się jestestwo wszystkiego, co
istnieje. To jest prawdziwe. To jest Jaźń. I ty jesteś tą Jaźnią,
Śwetaketu”. (Artur L. Basham. Indie.
Religia wed. Spekulacji i Gnoza. PIW (rok 1973), przekład
Zygmunt Kubiak”.
Ale
pomijając te wszystkie wielkie, mądre i naukowe słowa,
przekładając je na zrozumiały język prostego człowieka,
„Śwetaketu”, ostatnią książkę Jerzego Stefana Nawrockiego –
myślę, że podobnie, jak całą jego, zatroskaną od dobro i
przyszłość Polski i Polaków, dotychczasową twórczość –
najtrafniej, tak mi się wydaje, można scharakteryzować jednym
zdaniem, z którego bierze swoje źródło: „Jam nie z soli, ani z
roli, tylko z tego, co mnie boli.”
Diagnozy
Jerzego Stefana Nawrockiego nie zawsze są dla nas przychylne, ale
niezwykle potrzebne, bo taka jest rola prawdziwej literatury, aby
podejmować trudne i ważne tematy...; dostrzegać radości i
cierpienia prostych ludzi, budzić sumienia i wrażliwość
rządzących.
Czytając
jego nowele, przyłapałem się na tym, że w wielu sytuacjach, myślę
tak samo jak jego bohaterowie, a nawet odnajduję tam pewną
wspólnotę znanych mi sytuacji, wydarzeń i przeżyć.
W
toczącej się dookoła nas odwiecznej walce dobra ze złem, dobro
nie może bez końca nadstawiać drugiego policzka, bo doszliśmy do
momentu, w którym dalej cofnąć się już nie można. Ale żeby o
tym wiedzieć, żeby być świadomym zagrożeń, i umieć się im
przeciwstawić dla dobra naszych dzieci i wnuków – nie chcemy
przecież zgotować im roli „współczesnych niewolników we
własnym kraju” – musimy być ludźmi mądrymi i odważnymi, i
wiedzieć w jakim kierunku zmierzamy. A do tego niezbędna jest Jaźń,
Świadomość, Wiedza, która pozwoli nam zrozumieć samych siebie,
nasze potrzeby i cele, i otaczającą nas rzeczywistość z jej
dobrymi stronami, ale i poważnymi zagrożeniami... Inaczej mówiąc
„Śwetaketu”. To czego nie widać, a co istnieje i decyduje o
losie jednostek i całych narodów...
„Śwetaketu”,
ostatnia książka Jerzego Stefana Nawrockiego, to świetna
intelektualna rozrywka, świetna literatura, którą polecam
wszystkim ambitnym czytelnikom.
Wiesław
Hop
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz